
Chyba to było po pierwszej zmianie 16 sierpnia. Głównym organizatorem był Wiktor Krywulko i Krzysztof Węgrzyn, oni zaczęli, po prostu wyszli przed kopalnię i przemówili. Wszyscy poszli wtedy na Halę Zborną i zaczął się strajk. Potem dołączyli inni: Sławek Kozłowski, Leszek Szuwarski – który został przewodniczącym – Grzelak – oni byli głównymi motorami strajku. Był też taki Daniel (nie pamiętam nazwiska). Zaczynamy się organizować, spisujemy postulaty wewnętrzne i przyjmujemy te z Manifestu.
Organizujemy zabezpieczenie kopalni, warty. Były też głosy, że związek po co? – wtedy tłumaczyliśmy, że bez związku nic się nie da załatwić.
Delegatem do MKS w KWK „ M.L.” został W. Krywulko. No i były prowadzone rozmowy nad realizacją postulatów z dyrektorem Woźnicą. Od nas negocjacje prowadził Kozłowski i Krywulko. Na początku było nas ok. 6 tys. z biegiem czasu załoga zaczęła się wykruszać na koniec zostało nas 50 – 80 ludzi. Była też grupa ,która zjechała na na dół tam był z nimi Krzysztof Starzec, chcieli kontynuować strajk pod ziemią ale zrezygnowali. Byliśmy okrążeni przez ZOMO, ORMO, krążył nad nami helikopter byliśmy filmowani. Była spowiedź i msza św. którą odprawiał ks. Jan Kapuściok, był on mocno zaangażowany w pomoc dla nas. Pod koniec pamiętam byliśmy okropnie zmęczeni i przygnębieni był totalny strach przed tymi zwolnieniami. Najgorsze było utrzymać warty, koledzy którzy szli na wartę po prostu znikali. Była u nas Danuta Skorenko, przychodzili też przedstawiciele z innych kopalń aby jakoś wspomóc nas w podtrzymaniu tego strajku, mieliśmy tez swoich łączników. Wyżywienie zapewniali nam ludzie z zewnątrz przede wszystkim żony . Ale też pod koniec żony podbierały nam kolegów. Dużo strajkujących dostało bilety i po strajkach musieli iść do wojska. Pod koniec po prostu nie wytrzymywaliśmy psychicznie. Było też trochę zabawnych sytuacji , pamiętam taką komiczna historię, która przydarzyła się mi i Kazikowi Kozłowskiemu gdy sprawdzaliśmy warty no i w pewnej chwili do mojego kolegi, który stał na warcie przyszła żona, kobieta lekko z 90 kg. Pomimo tego zadziwiająco sprawnie wskoczyła na taki murek i złapała męża no i że idziemy do domu, Kazik jej mówi niech pani zostawi męża, to ona …tak no to jak nie męża to pana biorę i go złapała, i że koniec tego strajku …chłop ma być w domu i tyle, no i ten jej mąż nie miał bardzo wyjścia.
No i tak pomału kapitulowaliśmy, ten strajk naturalnie by upadł, bo co zostało nas 50 –może 80 osób i po prostu byśmy się rozeszli. 26 sierpnia po pertraktacjach z dyrekcją, a przede wszystkim chodziło o bezpieczeństwo i nie zwalnianie strajkujących. Zwolniony od nas był tylko Andrzej Turkowsi (ps. Generał) bo on był ostry min. zerwał mikrofony przez które byliśmy podsłuchiwani organizował węże z wodą dla obrony no i Krywulko ale on był w MKS na Manifeście. No i wyszliśmy z kopalni do kościoła po drodze śpiewaliśmy i krzyczeliśmy do tych, którzy uciekli ze strajku – „zajączki”, „tchórze”.
Zaraz na drugi dzień organizujemy TKZ „S”, całym tym trzonem założycielskim był W.Krywulko, S .Kozłowski, L.Szuwarski, Z. Grzelak, Z.Starzec , J.Rumiński, A.Mojżesz i ja. Spotykaliśmy się u mnie w mieszkaniu. Zaczęliśmy wydawać gazetkę zakładową, wydawaliśmy deklaracje, dużo ludzi wpisywało się do „S’. Bałem się trzymać całą tą dokumentację w mieszkaniu bo wiadomo, że byliśmy namierzeni dlatego za zgodą proboszcza ks. Kapuścioka (był tam też młody wikary ks. Niemiec) do niego przeniosłem składki i wszystkie papiery. Takie były początki.
Marian Zbijowski