Inicjatywa Społeczna

PAMIĘĆ JASTRZĘBSKA

Grzegorz Stawski

Czasy po wyjściu z internowania.

Wychodziłem z ZK w Uhercach wraz z czterema innymi osobami. Pierwsze co zrobiliśmy na wolności, to pójście do lokalnego proboszcza. Tam spisano nasze dane (do ewidencji osób wypuszczonych) i zorganizowano nam bezpieczny powrót do domu. Panowała tam miła i serdeczna atmosfera. Taksówką z Krosna pojechaliśmy do Katowic, za nic nie płacą. Po drodze zjedliśmy też darmowy obiad w przydrożnej karczmie.

Na miejscu w Katowicach zadzwoniłem do Henryka Wódke, który zorganizował mi transport do domu w Łaziskach. Po drodze wstąpiliśmy do prałata, u którego była impreza okolicznościowa i wielu znajomych mi ludzi. tam się pokazałem ludziom, porozmawialiśmy chwilę , a potem zawieziono mnie do domu – był już wieczór. Następnego dnia zameldowałem się na komendzie MO i w zakładzie pracy. Potem tak długo, jak się dało byłem na chorobowym, po czym uczęszczałem normalnie do pracy.
W tym czasie miałem kontakty z różnymi osobami, m.in. z Tadeuszem Jedynakiem i Marianem Sawickim. Jednakże nie angażowałem się w podziemną działalność. Byłem też wielokrotnie zatrzymywany i przesłuchiwany na SB w Żorach u Burego – szefa tej placówki SB, m.in. w marcu 1983 r. z powodu znalezienia u mnie w domu podczas niespodziewanej rewizji francuskiego czasopisma „Kontakt” (nr z lutego 1983 r.). podczas przesłuchania napisałem sprytny tekst, dotyczący źródła, z którego otrzymałem te czasopismo. Napisałem tam, że otrzymałem je od nieznanej mi z nazwiska osoby, ale znanej z widzenia, że zakupiłem je od niej gdzieś w Katowicach itp. Nie mogli dzięki temu ustalić żadnych pewnych szczegółów, ani też nie mogli zarzucić mi kłamstwa. Zwolnili mnie jeszcze tego samego dnia pod wieczór.
W 1988 r. miałem kontakty z tajną komórką „Solidarnośći” w moim zakładzie. W czasie strajków w sierpniu 1988 r. byłem jedną z 3 osób kierujących strajkiem w KWK „Manifest Lipcowy” – osobą utajnioną, działającą niejawnie. Robiliśmy wtedy u mnie w biurze zebrania. W pewnym momencie (był to 3 dzień strajku) wchodząc na strajkujący zakład (w tym czasie ja normalnie uczęszczałem do pracy na swoją zmianę) dostałem informację od przechodzącego obok mnie kierownika robót górniczych Nitki, że mam uciekać, gdyż w moim biurze czekają na mnie SB-cy. W efekcie tego uciekłem, aby później przedostać się przez wały na teren kopalni. Po moim ujawnieniu cała działalność strajkowa skanalizowała się na mnie. Zacząłem oficjalnie działać w Komitecie Strajkowym KWK „Manifest Lipcowy” i na stałe zostałem na zakładzie. W 4 lub 5 dniu strajku poprosiłem, aby wszedł do tego komitetu Alojzy Pietrzyk, ponieważ niektórzy ludzie zaczęli się załamywać i obawiałem się, że wszystko się rozpadnie, a sam nie dałbym rady temu wszystkiemu podołać.
Porównując strajk z sierpnia 1980 r. ze strajkiem z sierpnia 1988 r., to muszę stwierdzić, że ten pierwszy to była „harcerska zabawa”, a ten drugi to już faktyczny dramat. W 1988 r. mieliśmy wszyscy strajkujący świadomość tego co mogą z nami zrobić. Pamiętaliśmy krwawe i bolesne pacyfikacje z grudnia 1981 r., represje stanu wojennego i skrytą działalność SB wymierzoną w nas. W 1980 r. nie było takich doświadczeń – więc i nie było żadnych obaw. Przykładowo mnie próbowano dyskredytować wśród strajkujących, rozrzucając na kopalni różne oszczercze ulotki, a wszystko po to, aby mnie stamtąd wyciągnąć. Pierwszy tydzień strajku był dla mnie dramatyczny, był to, oprócz stanu wojennego i internowania, jeden z najcięższych momentów w moim życiu. Nic nie było jasne i klarowne, panowała duża niepewność i płynność całej tej sytuacji.
Po tym tygodniu przyjechali do nas Marek Szczepański, Jan Lityński, Marek Nowicki i Bogusław Lis i wtedy dopiero odetchnąłem i stałem się o wiele bardzie pewny przyszłości strajku. Podzieliliśmy wtedy między siebie obowiązki w KS. Następnie jak się pojawił Tadeusz Jedynak – mój dobry przyjaciel, to już byłem pewny wszystkiego. Jedynak bardzo dużo zrobił przed samym atakiem na naszą kopalnie, wygłaszając pełne spokoju i opanowania przemówienia itp. Pozytywnie też oceniam osobę Krzysztofa Zakrzewskiego, szefa KS KWK „Manifest Lipcowy”, który bardzo dobrze spełnił swoją rolę.
Pod koniec strajku została nas już garstka 163 ludzi. Wtedy dostaliśmy informację, że jedzie do nas Lech Wałęsa z ks. Jankowskim. Gdy przyjechali, to najpierw udali się do gmachu dyrekcji, a potem dopiero przyszli do strajkujących. Wałęsa zrobił poważny błąd nawołując ludzi do rozejścia się i zaprzestania strajku, twierdząc, że on prowadzi rozmowy z komunistami i my niepotrzebnie strajkujemy. Nie chciał też porozmawiać najpierw z kierującymi strajkiem członkami KS. W pewnym momencie zagroziliśmy mu, że jak się nie opamięta, to wywiozą go z kopalni na taczce. Zaś księdzu Jankowskiemu, który zaczął politykować do ludzi, powiedziałem, że jest tu po to, aby tym ludziom, którzy tu 3 tygodnie siedzą zrobił porządną modlitwę, a nie obiecywał „gruszki na wierzbie”. Stwierdziliśmy też, że my nie możemy wyjść stąd jako pokonani, możemy natomiast odstąpić i przerwać strajk, ale to musi być nasza wygrana – nie na warunkach Wałęsy. Wtedy ks. Jankowski na boku powiedział Wałęsie: „Panie Lechu, tak nie można”.
Następnie udaliśmy się do Stacji Ratownictwa Górniczego i tam zaczęliśmy rozmowy i konkretne ustalenia. Uzgodniliśmy, że posprzątamy teren kopalni po sobie, zlikwidujemy barykady i rano wyjdziemy z zakładu. Zakrzewski wymyślił też dyplomy uczestnictwa w strajku dla każdego z nas. Wyszliśmy rano 3.09.1988 r., jak było ustalone, idąc przez bramę w uporządkowanej kolumnie, jak wojsko. Udaliśmy się początkowo do kościoła parafialnego na Dubielcu, a potem do kościoła na Górce, gdzie odprawił nabożeństwo ks. Czarnecki.
W następstwie strajku tajne Komitety Zakładowe ujawniły się i zaczęliśmy się organizować jawnie. Uczestniczyłem następnie w zjeździe „Solidarności” w Ustroniu. Przyjechałem tam wraz z Leszkiem Piotrowskim i Alojzym Pieczką, już w trakcie obrad. Tam zmontowała się przeciwko mnie silna grupa, zaś Alojzowi postawiono warunek, że jeżeli ja wejdę do Zarządu Regionu, to on nie będzie przewodniczącym KZ w KWK [?]. nie wiem kto miał w tym interes. Przypuszczam, że to mogły być działania SB. Alojz przystał na ten układ.
 

Grzegorz Stawski