Inicjatywa Społeczna

PAMIĘĆ JASTRZĘBSKA

Alojzy Pietrzyk

Na początku rozmowy Pietrzyk nakreślił sytuację Śląska przed strajkami
Śląsk był postrzegany przez resztę Polski przez pryzmat górników, którzy popierają władzę, dostają ordery, talony na samochody, mają lepsze zaopatrzenie w sklepach szczególnie w mięso. W szczególny sposób niechlubnie zapisuje się rok 1976 kiedy robotnicy spędzeni na Stadion Śląski potępiają warchołów z Radomia i Ursusa. W pozostałej części kraju robotnicy mieli jedną sobotę wolną, górnicy wszystkie mieli pracujące.

A jeszcze na dodatek często zdarzało się, że po wyjeździe w sobotę na górę, że niedziela jest „apelowa” lub „planowa”.

Dni takie były traktowane kodeksowo tzn. za nieobecność groziło zwolnienie z pracy . Generalnie kraj i związek radziecki potrzebował węgla i nikt nie liczył się z kosztami a szczególnie ludzkimi, prowadzono gospodarkę rabunkową, nie dbano o remonty maszyn. Wyniki wydobycia były nagminnie fałszowane. Cyt.: „jak na ścianie zrobiono dwa cięcia, to sztygar, żeby nie dostać opieprzu pisał , że cztery” i tak ilość węgla na każdym szczeblu rosła . Wydobycie rekordowe ogłoszone przez komunistów na poziomie 200 milionów ton rocznie było mocno sfałszowane .
W dniu poprzedzającym strajk dało się wyczuć atmosferę podniecenia, ludzie stali się bardziej skorzy do dyskusji, do otwartych rozmów, co dawniej było bardzo trudne. Dnia 27.08.1980 A. P. pracował na 3 zmianę, czyli zjazd zaczynał się o 21.15, po przyjeździe do pracy na placu kopalnianym widać było grupki mężczyzn, którzy żywiołowo dyskutowali. Sam proponował, że należy się przebrać w ubrania robocze i spotkać się na cechowni. Kiedy poszedł po znaczek (każdy górnik go posiadał, potwierdzał obecność w pracy) , okazało się że ktoś mu go zablokował, w związku z czym nie mógł podjąć pracy. Kiedy ludzie zebrali się w cechowni pojawił się tam też dyrektor Duda ( podobno miał powiedzieć, że dozór to same barany i musi zamówić dla nich wagon siana) i zaproponował żeby wyjść na zewnątrz bo tam jest więcej miejsca. Kiedy wyszli dyrektor wszedł na kwietnik i przemówił , proponując aby wybrać 30 przedstawicieli załogi, którzy pójdą na rozmowy, bo trudno rozmawiać kiedy wszyscy się przekrzykują. W szybkim czasie wyłania się grupa, która idzie z dyrektorem, w stronędyrekcji. Zdaniem Pietrzyka są tam ludzie podstawieni, są wśród nich ORMO-wcy , członkowie PZPR . Górnicy zaczynają rozchodzić się do pracy. Pietrzyk wskakuje na ten sam kwietnik, na którym przemawiał wcześniej dyrektor i nawołuje żeby się nie rozchodzić. Cyt.: „Wracajcie co wy robicie nawet jeśli tych trzydziestu chce coś załatwić to bez naszego poparcia mogą ich zamknąć”. Zachodzi poważna obawa, że wszystko może okazać się prowokacją i ta trzydziestka może podpisać dokument potępiający Wybrzeże, który będzie prowokował, że można rozmawiać i załatwiać sprawy ważne dla zakładu bez strajków. Dołączył do niego Alfred Gałucha , razem zaproponowali, aby każdy oddział wydelegował po 1 przedstawicielu do Komitetu Strajkowego. Wracają do swoich oddziałów, gdzie odbywają się szybkie wybory. Pietrzyk zostaje przedstawicielem swojego oddziału, maszynowy dołowy czwarty,
Następnie organizujemy nasze straże robotnicze które przejmują kontrolę całej kopalni bo tak samo zrobiono w Stoczni w Gdańsku i od tego momentu komitet strajkowy przejmuje kopalnię. Jest ok. 22-23 h. Komitet Strajkowy zbiera się na piętrze nad cechownia w sali odpraw dozoru ruchu trzeciego i zaczyna redagować postulaty. Po chwili pojawia się dyrektor Duda, który pyta czy już się zastanowili nad postulatami bo czeka vice minister Glanowski i sekretarz ds. górnictwa PZPR Kiczan. Proponuje żeby do komitetu strajkowego dokooptować dwóch przedstawicieli dozoru i to ma miejsce, dozór opowiada się tym samym po stronie komitetu strajkowego co oznacza duże wzmocnienie strajku . Rozpoczynają się rozmowy, które przez radiowęzeł idą na całą kopalnię. Z późniejszej relacji Pietrzyk dowiedział się że kierowca autobusu wiozący górników na międzyzmianę do kopalni Borynia na godzinę 0:30 przywiózł ich pod bramę Manifestu aby pokazać że zaczął się tam już strajk , to górnicy z tego autobusu robią strajk w kopalni Horynia . Według relacji Pietrzyka podczas trwania rozmów Komitet Strajkowy zażądał żeby przyprowadzono maszynistkę do protokołowania . Pojawia się maszynistka a z nią T. Jedynak niosący za nią maszynę do pisania nie będący jeszcze w Komitecie Strajkowym , ma to miejsce już na pierwszej zmianie około godziny jedenastej . Jedynak zaczyna doradzać komitetowi ponieważ jego uwagi są uważane za słuszne zostaje on w komitecie. O tym że strajk na Boryni się zaczął dowiaduje się jeszcze w srodku nocy . Rozmowy z komisją trwają do około 11 rano, wtedy przyjeżdża delegacja z Boryni. Najprawdopodobniej najpierw jeszcze bez Sienkiewicza który po niedługim czasie zostaje przywieziony na strajk na KWK Manifest Lipcowy. Sienkiewicz był bardzo aktywnym członkiem PZPRZostała wykonana praca operacyjna SB polegająca na tworzeniu plotek i nieprawdziwych faktów aby stał się on szefem strajku. Ponieważ pojawia się on na Manifeście jako człowiek wielokrotnie represjonowany przez komunistów, za to że stawał w obronie robotników co jest nieprawdą i operacyjnym działaniem SB, jest człowiekiem z wyższym wykształceniem niejako automatycznie zostaje pózniej szefem utworzonego „na szybko” Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Rozmowy z komisją zostają przerwane. Pietrzyk dostaje propozycję wejścia do MKS-u ale odmawia uznając ze nie ma odpowiedniego doświadczenia i uważa że bardziej przyda się w komitecie kopalnianym. Początkowo Jan Bożek dostaje propozycję wejścia w skład MKS-u i proponuje na przewodniczącego KS-u Pietrzyka ale ten jednak odmawia. W tej sytuacji Bożek decyduje się zostać przewodniczącym kopalnianego komitetu strajkowego w skład którego oprócz Pietrzyka wchodzą Zenek Zandler, .Alfred..Gałucha, Piotr Błałt, Leszek. Blałt, Roman Topij.. Ropolewski Jurek Mnich Leon Głuszak….Zając. W miarę napływu nowych delegatów przedstawicieli kolejnych strajkujących zakładów MKS się rozrasta.
Kopalniany Komitet Strajkowy zajmuje się zabezpieczeniem kopalni w tym czasie wzmaga się propagandowa ofensywa prasowa. Dziennikarze prasy partyjnej piszą że kopalnia nie może funkcjonować bez prawidłowego zabezpieczenia. Tym niemniej Komitet czuwa cały czas nad sytuacją. Spośród strajkujących są wyznaczane osoby które zjeżdżają na dół w celu konserwacji urządzeń i zabezpieczenia kopalni. Kiedy przychodzi informacja z Gdańska, żeby dokonywać naboru do nowych niezależnych samorządnych związków zawodowych. Pietrzyk bierze kilka kartek papieru i kilka ołówków i idzie na cechownie do strajkujących żeby się wpisywali do związku. Po chwili brakuje przyborów do pisania, tną ołówki do pisania żeby więcej i szybciej ludzi mogło wpisać się na listę.
Najtrudniejsze chwile strajku następują kiedy porozumienia w Szczecinie i Gdańsku są już podpisane. Na kopalni pojawiają się różnego rodzaju prowokacje ktoś próbuje podpalić ściany na dole, są próby zalania chodników, trzeba uruchomić zastępy ratownicze. Wyraźnie można wyczuć siły zewnętrze, które chcą uniemożliwić podpisanie porozumienia. Jednak dzięki dużej dyscyplinie protestujących, prowokacje nie odnoszą skutku.
Całą noc z 2/3.09 trwają na cechowni transmitowane na zewnątrz rozmowy Komisji rządowej z MKS, widać że stronie rządowej zależy na podpisaniu porozumienia tylko niektóre punkty są sporne, jak np. sprawa wolnych sobót. Kiedy jedna z uczestniczek strajku mówi, że brak wolnych sobót rozbija życie rodzinne, przewodniczący komisji rządowej Aleksander Kopeć żartobliwie macha ręką dobra niech już będą te wolne soboty Na zakończenie strajku zostają sporządzone listy osób dla których władza ma dać gwarancje bezpieczeństwa członków MKS-u i KS-ów poszczególnych kopalń. Listy te zostają przekazane stronie komunistycznej i potem po 13 grudnia służą do internowania działaczy, gdyż niektórzy mimo że zmienili adresy są poszukiwani wg danych które podali na listach. Po podpisaniu porozumienia panuje olbrzymi entuzjazm. MKS przekształca się w Międzyzakładową Komisję Robotniczą a komitety strajkowe w Tymczasowe Komisje Założycielskie . Po zarejestrowaniu NSZZ „S” przystępujemy do demokratycznych wyborów w związku od podstaw . Zostaję wybrany przewodniczącym MD-4 i delegatem na zebranie zakładowe, które to zebranie powierza mi funkcję członka Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność , następnie funkcję przewodniczącego Komisji Dyscyplinarnej , z mojej inicjatywy powołujemy Komitet Obrony Więzionych i Prześladowanych za Przekonania na część południową Regionu Śl-Dąbrowskiego. Namawiam i pomagam uzyskać mandat delegata na walne zebranie zakładowe T Jedynakowi jako że chciał zrezygnować z działanosći w „S”.
W tym czasie w Manifeście pracuje ok. 10 tys. ludzi, z czego po krótkim czasie w CRZZ zostaje jedynie ok. 500 osób , Ponieważ jest członkiem KZ „S” przy Manifeście decyduje się nie korzystać z zamiany mieszkania na większe (4 lata wcześniej złożył wniosek, decyzja pozytywna zapadła w 1980 r.) żeby nie było podejrzeń, że korzystając z układów sobie to załatwił. W MKR zaczęła przeważać przez pewien czas grupa Sienkiewicza czerwona w jej składzie członkowie PZPR Członkowie KZ Manifestu postanawiają odwołać z MKR tych spośród swoich przedstawicieli którzy ich zdaniem popierają Sienkiewicza. Odwołują Berową, rezygnuje Stawski Kempa i Włodarek. Ma to miejsce w listopadzie lub grudniu 1980 r. Przez cały okres legalnej Solidarności Pietrzyk uczestniczy w pracach Komitetu Zakładowego. Na przełomie listopada i grudnia 1981 roku zostaje utworzony „drugi garnitur” Komisji Zakładowej który ma funkcjonować w wypadku aresztowania członków KZ. Wąskie grono KZ z przewodniczącym Janem Bożkiem powierza Pietrzykowi przewodnictwo tajnego KZ-etu.
Nad ranem 13 grudnia przychodzi do Pietrzyka do domu Piotr Blałt który mówi że aresztują ludzi z Solidarności że jest stan wojenny. Nie wiedząc jeszcze o zakazie poruszania się samochodów jadą na kopalnię, kiedy tam dotarli była prawdopodobnie 6-7 rano okazało się że nie działają telefony poza tymi z linii kolejowej. Kontaktują się z różnymi KZ-tami i ustalają że centrum dowodzenia strajkiem będzie w KWK Jastrzębie i tam powinien znaleźć się ktoś z przedstawicieli każdej ze strajkujących kopalń. Pietrzyk wsiada w malucha i jedzie polami do KWK Jastrzębie , gdzie panuje bojowy nastrój górnicy zapełniają kosze legitymacjami partyjnymi. Jednak w niedługim czasie dostaje sygnał linią kolejową aby wracać gdyż koledzy uznają że jako tajny przewodniczący powinien być w swojej kopalni. Na jego miejsce do KWK Jastrzębie jedzie Mirosław Błaszak. W ciągu niedzieli na Manifeście jest tylko mała grupa ludzi m.in. Bożek, Maciaszek, Sobczyński, Błałt, Zając, Zandler.Mnich Ustalają postulaty: odwołanie stanu wojennego i uwolnienie aresztowanych. Obok strażników kopalnianych wystawiają swoje straże które mają kierować przychodzących do pracy na pierwszą zmianę 14.12.81r. na cechownię. Kiedy cechownia się zapełnia przemówił Jerzy Mnich , a następnie odśpiewano hymn narodowy po czym rozpoczęliśmy strajk. Skład Komitetu Strajkowego nie zostaje podany do wiadomości publicznej. W strajku po przyjściu kolejnych zmian uczestniczy już kilka tysięcy ludzi. W poniedziałek popołudniu na terenie kopalni pojawia się przedstawiciel wojska. Komitet Strajkowy przeprowadza rozmowę z nim która jest słyszana poprzez głośniki na terenie kopalni. Komisarz nakreśla sytuacje i przedstawia rygory stanu wojennego, nie wyklucza konieczności pacyfikacji kopalni jednak zdecydowanie mówi że wojsko nie użyje siły. We wtorek od rana strajkujący są bombardowani komunikatami że wszystkie osoby które opuszczą natychmiast kopalnię nie poniosą konsekwencji a pozostałym grozi od 3 lat więzienia do kary śmierci włącznie. Nie robi to jednak wrażenia na strajkujących i tylko nieliczne osoby opuszczają strajk. W godzinach południowych dociera polami do kopalni Mirosław Błaszak który był w kopalni Jastrzębie i składa relację, której to wynika że najpierw doszło do pacyfikacji Moszczenicy. Ponieważ jest to 15 grudnia czyli dzień wypłat ZOMO-wcy weszli na cechownię kiedy ludzie czekali na swoje pieniądze. Mimo ze nie stawiali czynnego oporu byli pałowani. Następnie ZOMO uderzyło na KWK Jastrzębie. Tam również nie doszło do aktów czynnego oporu a mimo to pacyfikacja była bardzo brutalna. Pietrzyk przemawia do tłumu zgromadzonego w cechowni KWK Manifest Lipcowy przedstawia sytuację którą opowiedział Błaszak i proponuje dwie możliwości kontynuowania strajku , jako decyzje Komitetu Strajkowego . Pierwsza to strajk okupacyjny pod ziemia , druga obrona przed bandytami na powierzchni kopalni , propozycja druga zostaje przyjęta . Podejmujemy działania celem przygotowania się do obrony. Górnicy budują barykady na pierwszej bramie udaje się wybudować mocną barykadę a na dwójce podczas budowy następuje już atak. Wszyscy biorą w ręce sztyle, pręty i inne przedmioty które mogą służyć do obrony. Pietrzyk bierze dwumetrową metalową dzidę zaostrzoną na końcu. Tego dnia jest bardzo duży mróz. Górnicy stoją na placu, czekają na atak i śpiewają hymn narodowy. Jest około 11.
Jeszcze krótko przed strajkiem pada propozycja od kolegów z zakładu przeróbczego podciągnięcia urządzenia do podgrzewania wagonów i zrobienia z niego ogniomiotacza , pada również propozycja zajęcia bunkra z bronią , że jest do wzięcia bunkier z bronią że możemy mieć karabiny maszynowe, kbks-y i różną inną broń. Nie zgodziłem się na to”. W dalszej części relacji rozmówca wyznaje że nie przystał na tą propozycję w trosce o bezpieczeństwo górników. Utrzymuje również że ewentualność taka wchodziłaby w rachubę tylko w momencie ograniczenia liczby strajkujących do kilku osób .Bandyci rozpoczynają pacyfikację od wstrzeliwania i wrzucania w nas różnych gazów łzawiących , ponad dachami niskich budynków od strony placu autobusowego , staramy się te prezenty w miarę możliwości odrzucać z powrotem dusząc się i łzawiąc .
Następuje uderzenie ZOMO na barykadę nr 1 (przy biurowcu) której najważniejszym elementem konstrukcyjnym była przyczepa do traktora. Uderzenie na barykadę czołgu prowadzącego było tak silne że barykada została rozbita . Świadkiem ataku była żona Pietrzyka która w tym właśnie momencie przyszła z córkami żeby przynieść mu posiłek. Szczęśliwie zdążylismy uciec z barykady. Po chwili wjechał drugi czołg. Strajkujący zaatakowali go rozbijając reflektory. Nic więcej nie dało się zrobić. Pietrzyk próbuje przeszkodzić strzelającemu zomowcowi w czerwonej chuście na twarzy , w czapce moro klęczącego przy słupku z lewej strony bramy od strony administracji , pociski gwizdżą nie trafiając go , ten bandyta zranił czterech kolegów nikogo nie zabijając . Widzi także krecących się jeszcze paru innych bandytów podobnie umundurowanych do tego strzelającego , uśmiechającego się i zdziwionego bandytę że go nie trafił , próbuje go unieszkodliwić ale w tym momencie uderzyło ZOMO i górnicy musieli się cofnąć spychani przez czołgi. Jan Bożek udał się z grupa górników w kierunku placu drzewnego natomiast Pietrzyk, Maciaszek, Blałt i inni stworzyli kolejną linię zaporowa na linii wozów na ciągu, od szybu do warsztatu mechanicznego. W wozach były śruby , kłoty itp. rzucają nimi kilkakrotnie w kierunku ZOMO. W tym momencie słyszy jak nad ich głowami świstają kule , każda kolejna seria niżej , daje komendę żeby przestać rzucać bo obawia się że następna seria może już nie być ostrzeżeniem Cały czas na górników lecą gazy łzawiące które są przez nich odrzucane. W pewnym momencie zajechały karetki i wyłożone zostały nosze można było się zorientować że może dojść do bezpośredniego starcia. Do akcji wkroczył duży czołg który uderzając w wozy próbował przerwać linię obrony , skończyło się tym że ugrzązł na połamanym wozie kopalnianym , został obrzucony wszystkim co było pod ręką , słyszeliśmy odgłosy paniki w środku czołgu .Następnie ruszył mały czołg który „położył” zasłonę dymną na broniących się górników. W tym momencie nastąpiła zmiana kierunku wiatru i oczom górników ukazały się szeregi ZOMO gotowego do ataku. Po chwili przyjechała polewaczka i zaczęła polewać wodą stojących na mrozie górników.
Obrzucamy polewaczkę czym się da i wydawało się nam że skutecznie , bo strumień wody zanikł , fakt ten podkreślamy okrzykiem małej wygranej „hurra” Od placu drzewnego pada sygnał żeby negocjować warunki przerwania walki . Pojawia się dowodzący akcja bandyta i rozpoczynają się negocjacje . Warunkiem podstawowym jest opuszczenie kopalni przez strajkujących. Milicja wycofuje się pozwalając strajkującym górnikom na przebranie się z ubrań roboczych w cywilne. Komitet Strajkowy wraca do swojej siedziby by zabezpieczyć dokumenty. Opuszczają kopalnię grupa górników z Pietrzykiem , Błaszakiem i Blałtem widząc masy wzburzonych ludzi przed kopalnią jeszcze raz próbuje uderzyć na zgromadzone przed kopalnią ZOMO , ale zostają przez duże siły bandytów rozproszeni . Razem z Piotrem Blałtem wsiadają do malucha i jadą „na górkę „ do Ks. Czerneckiego aby zdać relację która zostaje przez niego nagrana i proszą ks. Czerneckiego jeżeli to możliwe żeby kanałami kościelnymi przekazać tą relację do Wolnej Europy. Razem z Blałtem jadą do Mirosława Błaszaka gdzie zakładają pierwszą grupę podziemną ustalają swoje pseudonimy. Pietrzyk przyjmuje pseudonim „Szczot”, grupa ta prowadzi działalność do czasu odzyskania wolności .
W kwietniu zostaje rankiem zabrany z domu i razem z Piotrem Blałtem przewieziony do Wodzisławia gdzie został wysadzony pomnik. SB chce im wmówić że to oni wysadzili ten pomnik.- zrobił to Leszek Zubik ze swoją grupą . Później trafiają do więzienia w KW MO na ul. Lompy w Katowicach a następnie do obozu internowania w Zabrzu-Zaborzu. Zostaje zwolniony 23.07.1983 roku i kilka dni później dostaje wezwanie na „internowanie wojskiem”. Poldek Sobczyńki załatwia mu „lewą” operację wyrostka robaczkowego , zoperowany nie nadaje się do służby wojskowej i w ten sposób wrona straciła dzielnego wojaka Szwejka . Zostaje przyjęty do pracy na Manifeście. Znajduje się pod stałą kontrolą Służby Bezpieczeństwa. Organizuje i angażuje się w działalność Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej na wzór przedwojennych Sokołów gdzie czasami rozdaje ulotki i prasę podziemną , są opłacane składki związkowe przez cały czas nielegalnej „S” a środki ze składek idą w większej części na pomoc represjonowanym . W 84r bierze udział w akcji polegającej na pokazaniu górnictwa osobie z tzw. zachodu która to osoba ma za zadanie zobaczyć polskie górnictwo od podszewki i złożyć odpowiedni raport u swoich przełożonych , o tym co się dzieje w ósmej brygadzie węglowej , bo górnictwo było wówczas zmilitaryzowane. Odbiera tego szpuna z placu autobusowego przed kopalnią , przemyca na kopalnię i razem pracują dniówkę pod ziemią , obyło się bez wpadki , po szychcie oddaje go z powrotem w tym samym miejscu z którego zabrał. Biorący udział w różnych sekcjach sportowych TKKF są silnym wsparciem w czasie strajku w 88r, a niektórzy jak np. „Lalunia” stali się legendarni. Bierze udział w mszach za ojczyznę , także w poczcie sztandarowym ze sztandarem „S”. Dowodzi grupą która ma być przygotowana na wykonywanie zadań zbrojnych w przypadku gdyby „S” zmieniła strategię generalną walki z komuną .Jest podziemnym przewodniczącym MK”S” Jastrzębie. Członkiem RKW kiedy przewodzi H Sienkiewicz. Przewodniczącym RKW tajnym wybranym w czasie zjazdu w kościele w Ustroniu Dobce , gdzie z nim przegrywa T Jedynak i M Krzaklewski .
W sierpniu ’88 zaczyna się strajk na Manifeście który zaczyna Zakrzewski pracujący na jednym oddziale z Pietrzykiem. Jeszcze przed strajkami często rozmawiają , ale Pietrzyk uważa że sytuacja jeszcze nie dojrzała do wybuchu. W czasie gdy zaczynają się strajki przebywa od dłuższego czasu w szpitalu na oddziale rehabilitacji , skutek wypadku w kopalni. Trzeciego dnia strajku przerywa leczenie i idzie na kopalnię. Według jego oceny strajkowi groziło załamanie . Komitet Strajkowy początkowo nie ma postulatu legalizacji Solidarności ale po kilku dniach postulat ten pojawia się jako pierwszy i najważniejszy. Zakrzewski nadal jest szefem KS-u i z czasem MKS-u ale Pietrzyk faktycznie kieruje strajkiem. Ponieważ poprzez telewizje do strajkujących napływają informacje wpływające na obniżenie morale strajkowego Piterzyk pod pozorem awarii wzywa fachowca z terenu kopalni który faktycznie robi telewizor niezdatnym do użytku. Według relacji Pietrzyka gazeta strajkowa oraz ulotki drukowane są na terenie Manifestu na ramce i z tamtąd wychodzi informacja na zewnątrz.
Alojzy Pietrzyk cd.

W strajku z sierpnia 1988 r. zacząłem uczestniczyć w 3 dniu jego trwania (początek 15.08.1988 r.). Przyszedłem wtedy na KWK „Manifest Lipcowy” w Jastrzębiu Zdroju i przy bramie na zakład spotkałem Grzegorza Stawskiego. Był to moment, kiedy załamywały się negocjacje wewnątrzzakładowe, na szczeblu KS – dyrekcja kopalni. Wtedy jeszcze nie było postulatu dotyczącego przywrócenia NSZZ „Solidarność”, lecz było sformułowanie dotyczące autonomicznych związków zawodowych. Negocjacje te zakończyły się fiaskiem.
W tym też czasie Krzysztof Zakrzewski – organizator strajku, mówił, że robi ten strajk i czeka na włączenie się do niego ludzi z „Solidarności” z doświadczeniem. Odbyłem wtedy rozmowy z K. Zakrzewskim, w których proponował mi on, abym objął przewodnictwo w KS. Jednakże ja odmówiłem tego, gdyż uważałem, że funkcje przewodniczącego powinien pełnić nadal on, a ja obejmę funkcje wiceprzewodniczącego i nieformalne przywództwo strajku. Początkowo nie chciał na to przystać. Stwierdziłem mu wtedy, że dla strajkujących może to być niezrozumiałe, więc niech on formalnie nadal przewodzi, a ja będę jego zastępcą.
Podzieliliśmy też role: on ma się zająć KS naszego zakładu, a ja będę organizował MKS Jastrzębie, czyli koordynował strajki na wszystkich innych jastrzębskich zakładach. Później okazało się, że musiałem zająć się też zająć pracami naszego KS, gdyż K. Zakrzewski miał zbyt małe doświadczenie w kierowaniu strajkiem. Grzegorz Stawski został rzecznikiem prasowym KS KWK „Manifest Lipcowy”.
Zaczęliśmy też pracę nad nowymi postulatami. Pierwsza wersja obejmowała 36 punktów, natomiast ostateczna – 18 postulatów. W pewnym momencie wpadliśmy na pomysł, aby ze Stawskim udać się do kościoła na Górkę do Henryka Sienkiewicza i innych ważnych osób. Z perspektywy czasu była to głupota, gdyż mieliśmy żadnej pewności, kto z nich jest rozpracowany przez SB. Dobrze, że to był początek strajku, gdyż później stał pod naszą kopalnią autobus z brygadą AT, która organizowała polowania na co ważniejszych działaczy solidarnościowych. Dostarczyliśmy tam ze Stawskim ponad 18 postulatów do skonsultowania i wróciliśmy na zakład. Już w tym czasie wielu ludzi przeskakiwało przez płat kopalni i uciekało do domu. Skłoniono ich do tego obietnicami SB, że jak wyjdą ze strajku, to gwarantuje im się bezpieczeństwo i nie będą wyciągane wobec nich żadne konsekwencje. Wracając na kopalnię skakaliśmy przez płot ze Stawskim nie wzbudzając prawie żadnego zamieszania – byliśmy mało widoczni na tle innych. Natomiast postulaty w wersji, która była później negocjowana, co do której dopisano następnie oświadczenia o zakończeniu strajku, wróciły do nas za pośrednictwem Adam Kochańczyka, który przyniósł je do nas na kopalnię. Dopiero w tej wersji postulatów była mowa o NSZZ „Solidarność” (w poprzednich tego nie było).
W pewnym momencie strajku miało miejsce wydarzenie, kiedy Langer – łącznik pomiędzy MKS a dyrekcją kopalni, zaproponował mi układ. Twierdził, że jak będą szturmować kopalnię, to w następstwie tego potraktują członków MKS jeszcze gorzej niż podczas strajków w grudniu 1981 r. Zaproponował więc, abym ja wyprowadził członków MKS przez tylne wejście, gdzieś koło budynku dyrekcji, na zewnątrz zakładu. Mówił, że gwarantuje się nam wolność i bezpieczeństwo. Oczywiście odmówiłem.
Podczas strajku mieliśmy telewizor, co było dużym osiągnięciem K. Zakrzewskiego, chociaż podawane informacje odgrażające się strajkującym represjami (m.in. Kiszczak) często powodowały zwielokrotnienie poczucia strachu wśród strajkujących ludzi. w związku z tym co jakiś czas uciekały do domu 10-20 osobowe grupki strajkujących. Starałem się temu jakoś zapobiegać, m.in. moi ludzie ze straży strajkowej pilnowali tego, aby nie wypuszczać z kopalni ludzi. ZOMO natomiast pilnowało, aby na teren kopalni nie wszedł nikt z zewnątrz, zaś chętnie umożliwiano ucieczki z wewnątrz zakładu. Telewizora natomiast nie można było ani wyłączyć, ani odciąć od załogi, gdyż oburzyli by się na to, iż zabiera im się jednyną możliwość kontaktu ze światem.
Wpadłem więc w tedy na pomysł jak załatwić sprawę defetystycznej propagandy, emitowanej za pomocą telewizji. Rano, kiedy wszyscy wstali i zrobiliśmy poranny apel oraz poranną modlitwę, powiedziałem żeby nie włączać telewizora, tylko powiedzieć wszystkim, żeby zgłosił się mechanik, który mógłby go naprawić . jednakże, jak już będzie ta osoba, to niech ją najpierw przyślą do mnie. Nie pamiętam jak się nazywał ten człowiek, ale gdy się zjawił u mnie, to powiedziałem mu, że ma zepsuć ten telewizor i stwierdzić, iż nie możne go naprawić, gdyż potrzebne mu są do tego nowe części zamienne z zewnątrz zakładu. W efekcie do końca strajku telewizor nie działał, a defetystyczna propaganda był częściowo unieszkodliwiona.
Oprócz tej defetystycznej propagandy były też pozorowane próby ataku, które wprowadzały niepokój i strach – wielokrotnie ZOMO rozwijało przed bramą szyki, a następnie po jakimś czasie z powrotem rozchodzili się. Chociaż informowaliśmy o tym najwęższe grono, to i tak niektórzy nie wytrzymywali nerwowo i albo przechodzili załamani, albo uciekali do domu. Były też momenty krytyczne podczas tego długiego strajku.
Pierwsza taka sytuacja miała związek ze skonstruowaną przez nas „bronią” przeciwko szturmującym kopalnię. Mieliśmy zawczasu skonstruowaną prowizoryczną armatę z rur stalowych (miała być naładowana śrubami i nakrętkami). Mieliśmy jej użyć w ostateczności, chociaż nasze intencje były bardziej pokojowe niż bojowe. Zastrzegłem, żeby nie używać jej bez pozwolenia. Jednakże Zakrzewski postanowił któregoś dnia wypróbować to działo i wystrzelił „na ślepo” bez „amunicji”, co wywołało ogromny huk. Nikt nie wiedział z której strony przyszło takie uderzenie (od nas, czy od nich) i wywołało to falę trwogi – co może nastąpić dalej? Wyczyn ten spowodował ucieczkę ze strajku paręset ludzi.
Drugi taki moment nastąpił w czasie, kiedy z za barykady nadawano ciągle od południa do północy informacje, że będzie w następny dzień o 4-tej rano pacyfikowana kopalnia. Odbyliśmy wtedy naradę z K. Zakrzewskim, już nie z MKS-em, czy KS-em, ale osobno i doszliśmy do stwierdzenia, że tymi siłami, którymi dysponujemy nie damy rady bronić się na terenie całej kopalni. Jednakże moglibyśmy się skutecznie obronić w obszarze elektrociepłowni [zakładowej], gdyż było tam wiele poziomów, co stanowiło swoistą twierdzę. Przyjęliśmy, że jeśli dojdzie do takiego uderzenia i nie będzie szans żeby się nie poddać, to przerzucimy do tej elektrociepłowni tylu ludzi ilu się tylko da. Dalej ok. 3-ej nad ranem obudzono mnie i dostałem informację, że na razie nie ma żadnych przygotowań do szturmu, zaś K. Zakrzewski zdjął wszystkich ludzi ze straży oraz ustawił ich i pozostałych na placu celem ewakuacji do wyznaczonego miejsca. W tym momencie zareagowałem natychmiast i kazałem zaufanym osobom pozbierać ludzi i porozstawiać straże. Trwało to ok. pół godziny, zanim opanowałem tą kryzysową sytuację. Było już źle i wystąpił popłoch wśród ludzi, którzy byli zdezorientowani, natomiast kopalnia była w tym czasie całkowicie odsłonięta. W przypadku ataku ZOMO strajk mógłby się zakończyć już w tym dniu.
Trzeci krytyczny moment był związany z taktyką ZOMO dotyczącą łamania strajków. Podobni jak na innych kopalniach, tak też i u nas chciano złamać strajk w podobny sposób. Grupa cywili – aktywu pracowniczego, miała wejść na teren kopalni, a za nią silny oddział ZOMO, jako eskorta. Po szybkiej konfrontacji mieli rozpędzić strajkujących. Nie udało się im to, gdyż przy mojej pomocy strajkująca część załogi nie ulękła się i nie spanikowała. Tadeusz Jedynak zaczął wtedy budującą modlitwę – to też poprawiło nastroje ludzi. W efektem tego ZOMO-wcy nie mając żadnych widoków na powodzenie akcji ustąpili.
Prowadziliśmy też w czasie strajku własną akcję informacyjną. Pozyskiwaliśmy informacje, uruchomiliśmy ramki i drukarnię oraz wydawaliśmy ulotki i broszury. Główną osobą w realizacji tego dzieła był Jarosław Szczepański.
Dużym wsparciem dla nas był strajk na Wybrzeżu w Szczecinie i Gdańsku. Jednakże byliśmy zaskoczeni tym, że przerwano go. Mieliśmy informacje, że jedzie do nas Lech Wałęsa, głównie w celu zakończenia strajku u nas. W między czasie przygotowywaliśmy się do negocjacji.
Nie mogliśmy zakończyć strajku bez niczego. U nas szykowały się zwolnienia z pracy, były sprawy prokuratorskie i wyroki zaoczne dla przywódców strajku (na Wybrzeżu tak nie było). Ja również dostałem taki wyrok zaoczny za zorganizowanie strajku – później skasowany na mocy amnestii w czasie okrągłego stołu. Zebrałem wtedy MKS i przedstawiłem sprawę, stwierdziłem, że Wałęsa jedzie do nas aby zakończyć strajk. Przegłosowaliśmy jednogłośnie, że jeśli nie dostaniemy gwarancji co do zachowania pracy, gwarancji bezpieczeństwa od prokuratury i MO/SB, że nie będzie aresztowań, to kontynuujemy strajk dalej.
Jeszcze przed przyjazdem Wałęsy (2.09) przekształciliśmy się z MKS na Międzyzakładowy Komitet NSZZ „Solidarność” Jastrzębie – ja stanąłem na czele tego komitetu. Wydaliśmy też komunikat o tym fakcie. Przekonałem Lecha, aby porozmawiał najpierw z MK „S” – przystał na to, a potem zażądał rozmowy ze strajkującymi. Spotkał się z nimi przed cechownią i zaczął swoją mowę, tak skuteczną, że trzeba było mu wyrywać mikrofon (zapraszaliśmy go wtedy na herbatę). Byli też ludzie z KPN, którzy przywieźli ze sobą taczkę.
Potem, jak ks. Jankowski przekonał Wałęsę, iż tak się nie da, że trzeba nam pomóc, rozpoczęły się późno wieczorem w dniu 2.09.1988 r. rozmowy. W 1988 r. pełnomocnictwa do przeprowadzenia negocjacji ze strony rządowej miały Gwarectwa – przedstawicielem u nas był prezes Jastrzębskiego Gwarectwa Węglowego Jarczyk. Zasadnicze rozmowy dotyczyły 12 postulatów. Pierwszy z nich, najważniejszy i najtrudniejszy, dotyczył przywrócenia prawa do pluralizmu związkowego, w tym prawo do legalnej działalności NSZZ „Solidarność”. Uważaliśmy wtedy, że „Solidarność” jest warunkiem skutecznego wprowadzenia reformy gospodarczej. Punkt ten stał na przeszkodzie do podpisania jakiegokolwiek porozumienia i zakończenia strajku. Wtedy Lech Wałęsa zaproponował (w nocy z 2 na 3.09.), że ten punkt może być załatwiony w czasie obrad okrągłego stołu, zaproponował też, aby wybrać delegata spośród strajkujących, który będzie pilnował realizacji tego postulatu. Strajkujący jednogłośnie poprzez aklamację wybrali mnie do rozmów okrągłego stołu, jak swego delegata.
[o co chodzi z krzesłami, które ustawiono dla negocjatorów strony rządowej??]
Zyskaliśmy w tych rozmowach gwarancje bezpieczeństwa pracy, wraz z zapłaceniem dniówek za czas strajku (Lech załatwił, a ja odbierałem te pieniądze od Milewskiego)
[dalej niezrozumiały tekst co do tych pieniędzy??]
oraz podpisano stosowne oświadczenia dotyczące MO/SB i prokuratury.
Po podpisaniu porozumień wydaliśmy zaświadczenia dla pozostałych do końca strajku pracowników KWK „Manifest Lipcowy” i rano wyszliśmy w kolumnie z zakładu. Udaliśmy się najpierw do kościoła parafialnego, a potem do ks. Czarneckiego do parafii na Górce.
Po tych wydarzeniach zbiera się MK „S” Jastrzębie, ja zostaję wybrany na przewodniczącego, i rozpoczynamy działalność. Członkowie tego komitetu mieli za zadanie tworzyć jawne struktury „Solidarności” na swoich zakładach pracy.
Następnie brałem też udział, jako organizator, demonstracji na Rynku w Katowicach w dniu 18.10.1988 r., a także w demonstracji z 11.11.1988 r., która miała miejsce przed katedrą Chrystusa Króla w Katowicach. Byłem też jednym z blikujących Sąd Pracy w Jaworznie, w związku ze sprawami górników, których nie chciano przyjąć z powrotem do pracy, pomimo podpisanych porozumień (zwolniono ich zaraz po strajku z sierpnia 1988 r.).